Miłosz urodził się jako duży, zdrowy, śliczny chłopczyk. Raptem dwa dni po opuszczeniu szpitala nagłym, strasznym płaczem synek zakomunikował nam, że z jego zdrowiem dzieje się coś bardzo złego.
Z wieloma niepokojącymi objawami neurologicznymi Miłosz trafił do szpitala. Niestety zbyt późno wykonano badania obrazowe głowy, dlatego też zbyt późno rozpoznano masywny wylew krwi do mózgu z przebiciem do komór. Zanim lekarze postawili diagnozę nadmiar krwi robił spustoszenie w główce Miłoszka przez kilkanaście godzin (nastąpił zawał mózgu). Jego ciało prężyło się nienaturalnie, nogi były sztywne, a on zamiast płakać już tylko przeraźliwie warczał. Nie zareagował nawet na założenie wenflonu i pobieranie krwi. Jego oczy zdradzały "objaw zachodzącego słońca", co wskazuje na wysokie ciśnienie śródczaszkowe. Jest to straszny moment dla rodzica widzieć tak ogromne cierpienie dziecka i nie potrafiąc mu pomóc.
Lekarze zapewniali nas, że Miłosz dostał antybiotyki i jest "zabezpieczony", mówili, że mamy się nie martwić. Mijały kolejne godziny zanim zapadła decyzja o przekazaniu na OIOM, gdzie wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną i wykonano punkcję płynu mózgowo-rdzeniowego. Kolejne godziny upływały aż w końcu Miłosz trafił do szpitala wyższej referencji, gdzie dopiero wykonano właściwy - najbardziej niezbędny w tej sytuacji - "zabieg" dając w ten sposób ujście nadmiarowi krwi na zewnątrz. Miłosz spędził w szpitalu dwa miesiące, w międzyczasie był poddawany trzem rezonansom magnetycznym, kilku tomografiom głowy i usg przezciemiączkowym. Miał wykonywane różne badania w celu znalezienia przyczyn tak strasznego wylewu (w pierwszej kolejności przyczyną miał być guz złośliwy móżdżku), ale ostatecznie nie udało się ustalić, dlaczego do niego doszło.
Obecnie Miłosz ma 5 lat oraz niedowład czterokończynowy z przewagą strony lewej. Jest dzieckiem wymagającym opieki i pomocy drugiej osoby w codziennym funkcjonowaniu. Ma założoną zastawkę komorowo-otrzewnową, która zapewnia właściwe ciśnienie płynu mózgowo-rdzeniowego - jest to konsekwencja wodogłowia pokrwotocznego. Niestety z biegiem czasu i pod wpływem wzrostu dziecka zastawka "zarasta" naczyniami i drenuje coraz słabiej, co negatywnie odbija się na zachowaniu naszego dziecka. Wymiana każdej zastawki jest obarczona ryzykiem - w 2015 roku usunięcie dysfunkcyjnej zastawki spowodowało dwutygodniowy krwotok.
Jedyne, co możemy teraz zrobić dla naszego dziecka, to rehabilitować i walczyć o jego samodzielność. Uczyć go wszystkiego, czego zdrowe dziecko uczy się samo poprzez zabawę czy w kontakcie z rodziną i rówieśnikami.
Miłosz jest pod opieką rehabilitantów, pedagogów, a także neurologa, neurochirurga. Wymaga zaopatrzenia w specjalne ortezy na nóżki i rączkę, specjalny wózek oraz siedzisko do użytku domowego.
Są to ogromne nakłady finansowe, dlatego my - rodzice- musimy nieustannie zabiegać o środki finansowe na ten cel.